Recenzja filmu

Inny (2010)
Oskar Santos
Eduardo Noriega
Belén Rueda

Bilans życia i śmierci

Film hiszpańskiego debiutanta broni się nienaganną formą, a na wyrazy uznania zasługuje zwłaszcza autor zdjęć.
Widzimy go, jak siedzi w towarzystwie pacjentów – schorowanych i zrozpaczonych. Przygląda się im zza stolika, jest chłodnym obserwatorem. Nie potrafi inaczej. Wszyscy opowiadają o swojej chorobie, płaczą, mówią łamiącym się głosem, na ich twarzach widać lęk przed nieuchronną śmiercią. Diego (bardzo dobry Eduardo Noriega) zachowuje spokój, studiuje.

Bohater "Innego", debiutanckiego filmu Óskara Santosa Gómeza, jest bowiem całkowicie uodporniony na cudze nieszczęście. Zawodowa znieczulica, która pozwala mu nie zwariować podczas codziennych dyżurów, w życiu osobistym ma gorsze konsekwencje: Diego tkwi w pozbawionym miłości związku; nie zwraca uwagi ani na swą żonę (Cristina Plazas), ani na nastoletnią córkę (niezła Clara Lago). Jego życie zmienia się, gdy na oddział trafia jedna z jego dawnych pacjentek, która po przedawkowaniu przepisanych przez Diega leków zapadła w śpiączkę. Zrozpaczony kochanek dziewczyny, Armand (Carlos Leal) postanawia zatem wymierzyć sprawiedliwość lekarzowi – z bronią  w ręku czeka na niego w szpitalnym garażu i oddaje strzał. Kiedy jednak Diego cały we krwi budzi się na szpitalnym łóżku, na jego ciele nie ma śladu postrzału. Wkrótce lekarz odkrywa w sobie dziwną zdolność, energię, która pozwala mu leczyć ludzi jednym dotknięciem. Bilans życia i śmierci musi się jednak zgadzać, a wykorzystywanie daru Diega okazuje się mieć straszne konsekwencje.

"Inny" Óskara Santosa Gómeza trafia do nas z łatką jednego z najlepszych hiszpańskich thrillerów ostatnich lat. Nie jest to jednak pełna prawda o filmie produkowanym przez Alejandro Amenábara. Debiutancki obraz hiszpańskiego twórcy miesza bowiem gatunkowe porządki, łączy thriller z kinem science-fiction, baśń z ponurym dramatem. Santos Gómez umiejętnie łamie tonacje. Gdy atmosfera jego filmu gęstnieje, przesuwając się w stronę mrocznego thrillera lub dętego dramatu, ten rozładowuje napięcie poprzez komizm. Nieco mechanicznie, ale i z gracją wplata w swój film humorystyczne sceny.

Łącząc różne filmowe porządki, Santos Gómez z czasem gubi się w natłoku elementów. Młody reżyser nie potrafi okiełznać scenariuszowych nurtów i ukierunkować ich tak, by mieściły się w jednym narracyjnym korycie. Pod jego ręką scenariusz Daniela Sáncheza Arévalo  (odpowiedzialnego m.in. za "Granatowy, prawie czarny") rozlewa się, w wirze wydarzeń giną niektóre wątki, kiedy indziej zaś reżyser zbyt długo koncentruje naszą uwagę na wątkach całkowicie nieistotnych (melodramatyczne sekwencje Belén Ruedy). Hiszpański twórca nie potrafi przy tym zrezygnować z nośnych, choć kiczowatych metafor. W jego filmie Diego staje się  figurą mesjańską – niczym Chrystus otrzymuje misję i musi przyjąć na siebie ciężar odpowiedzialności za innych ludzi. Bo choć Santos Gómez jest reżyserem bardzo sprawnym, nie udaje się mu uniknąć mielizn i fabularnych pułapek.

Film hiszpańskiego debiutanta broni się natomiast nienaganną formą, a na wyrazy uznania zasługuje zwłaszcza Yosu Inchaustegui. Autor zdjęć do "Innego" znakomicie operuje barwą i temperaturą kadru, bardzo świadomie komponując kolejne ujęcia. Łączy schematyczną szpitalną aseptyczność z ciepłymi tonacjami innych wnętrz. Jego kadry bywają smoliste, tak głęboko zatopione w czerni, że sprawiają wrażenie oblepiającego mroku, obezwładniającego i przerażającego jednocześnie. Ale nie tylko barwne wyczucie Inchaustegui stanowi o sile jego zdjęć. Inchaustegui jest bowiem świetnym kompozytorem kadru. Futryny drzwi, klosze lamp czy zwykła butelka stojąca między bohaterami sprawiają, że ekran dzieli się na małe klatki, niejako wycinając bohaterów z otaczającej przestrzeni. To właśnie dzięki precyzyjnej kompozycji kadru reżyserowi i jego operatorowi udaje się pokazać samotność bohaterów, którzy – choć otoczeni przez innych ludzi – sami muszą mierzyć się z własnymi  problemami i wyborami.  I choć twórcy filmu czasem gubią impet, koniec końców "Inny" okazuje się całkiem udanym thrillerem i poruszającym dramatem o cokolwiek nieoczywistym przesłaniu.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones